Strony

sobota, 29 sierpnia 2009

Czas powrotow

Za cholere jasna nie wiem czy w koncu wrocilam na lono bloga na dluzej.

Niby cos mi mowi, ze chyba w koncu powinnam, ale z drugiej strony lenistwo mnie jakies mami i kaze pisac wowczas kiedy przyjdzie mi na to ochota. Wlasnie chyba teraz owa ochota tchnela we mnie lekkosc klepania w klawikort mojego portabla.

Wiele sie wydarzylo kiedy mnie tu nie bylo, a teraz kiedy mam w koncu chwile wolnego czasu i oswajam sie z samotnoscia w wiekszym domu to znow ze mnie powietrze uchodzi i nie wiem od czego zaczac, na czym sie skupic by wpis na blogu mial jakokolwiek sens czytelniczy.

Generalnie przepelnia mnie troska o przyszlosc, ale jednak spokojna jestem, czuje, ze nic nam zlego nie grozi, ze wszystko sie ulozy. Dziwne to, bo mamy problemy z pieniedzmi, a dokladnie z ich brakiem, ktory rzutuje na powszedniosc naszego zycia. Cudownie by bylo gdyby ow spokoj duszy mial rowniez R. niestety... jego meskie ego nie pozwala mu spac spokojnie i targa jego wewnetrznym zyciem, robiac mu z ducha i ciala tatara z cebulka.

Wiara pozwala mi wierzyc, ze wszystko sie ulozy, ze znow spadniemy na kocie, cztery lapy. No wlasnie co do kotow - nasza Kota ma sie cudnie, rosnie slicznie, blekit jej oczu zmienil sie w szmaragdowa zielen co z jej czarnym futerkiem pieknie wspolgra. Nasz wyjazd na urlop okazal sie dla niej ciezkim przezyciem, tesknila bardzo, a kiedy pojawilam sie w drzwiach nie odpuszczala mnie juz ani na chwile. Az mi serce mieklo kiedy musialam ja jeszcze zostawic na chwile i wybyc na szybkie zakupy. No ale jak mus to mus, szczegolnie, ze pilnie potrzebowalam nowego zwirku do kociej toalety :) Po moim powrocie juz totalnie zostalam przez futrzasta zniewolona :) na nastepny dzien wrocil R. i wowczas juz jej szczescie siegnelo zenitu - i niech mi ktos jeszcze sprobuje kiedykolwiek wciskac kit, ze koty przywiazuja sie do miejsca, a nie do ludzi!! Nasza Kota traktuje nas jak swoich rodzicieli, a i R. przechrzcil ja nazywajac ja czesto "corcia" ;) Tak, tak, dziwne rzeczy sie dzieja z ludzmi, kiedy zwierzaki kradna serca swoich zywicieli ;)

Mowiac w skrocie - bo wlasnie zauwazylam, ze rozpisalam sie okropnie - jestem szczesliwa ze zmienilismy lokum, ze mamy kota, ze z Synem R. relacja mi sie uklada przyjacielska, ze cos sie zmienilo i jeszcze sie zmieni, bo znow czuje, ze cos sie szykuje, ale tym razem to bedzie cos dla mnie... ech juz sama nie wiem czy to z moja mozgownica sie cos dzieje, czy po prostu bardziej slucham swoich zmyslow, tych bardziej tajemniczych, ktorych jezyk nie nalezy do najlatwiejszych.

Ale, ale... wiecie Moi Kochani, ze juz za tydzien zjem w koncu jablecznik Mojej Matki Polki!!! I choc nie w jej towarzystwie przy boku, to na pewno w sercu - po prostu okazalo sie, ze Moj Brat Jedyny ma dobrego kolege, ktory prowadzi jakies biznesy w Anglii i bedzie do niej jechal w przyszly tydzien. Powiedzial, ze nie bedzie dla niego zadnym problemem kiedy zabierze ze soba przesylke dla Nas, tylko, ze bedziemy musieli ja odebrac w Calais co nie jest problemem, bo dzieli nas od tego miasta jakas godzinka drogi w jedna strone! No i jest super :) w koncu bede miala troche swoich skorup, roznych pieknosci domowego uzytku, produktow spozywczych i nowa walizke, bo w nia bedzie to wszystko zapakowane :)) Ja to jednak mam ekstra rodzinke :DD

Ale na ta szarlotke to ostrze sobie zeby juz od pol roku - uchhhh z lodami na cieplo ja wsune bez dwoch zdan :DDD Egoizm przeze mnie przemawia - szwagierce nawet nie szepne slowka, za duzo by mi zjadla :PPPP